Majorka to jedna z hiszpańskich wysp, uznawana za najpiękniejszą w całym basenie Morza Śródziemnego. Liczy ona zaledwie 800 tys. mieszkańców, gdzie w samej stolicy Majorki - Palma de Mallorca, znajduje się ich połowa. Obok Ibizy jest to jedna z najczęściej odwiedzanych przez turystów wysp, w zeszłym roku np. Majorkę odwiedziło 3 mln turystów, wśród których najwięcej jest Niemców i Anglików, dlatego też obok języka hiszpańskiego można tam bez problemu dogadać się po niemiecku czy właśnie po angielsku.
Mieszkaliśmy w miasteczku El Arenal, który oddalony jest od stolicy jedynie ok. 20 km.
Z naszego hotelu Bahia de Palma do plaży mieliśmy bardzo blisko, bo co najwyżej z 600 m.
El Arenal to typowa, tętniąca życiem, turystyczna miejscowość, która pełna jest hoteli, restauracji, klubów i pubów.
Nie odbyło się oczywiście bez wycieczek fakultatywnych.
Pierwszą i najbardziej wyczerpującą wycieczką był objazd całej wyspy.
Trasa wycieczki prowadziła przez rolnicze wioski i miasta urodzajnej niziny Es Pla w kierunku gór Sierra de Tramontana. Dalej jechaliśmy autokarem górskimi serpentynami do sanktuarium maryjnego w Lluc, gdzie zatrzymaliśmy się na zwiedzanie kościoła z wizerunkiem Czarnej Madonny.
Następnie krętą drogą poprowadzono nas do portu Sa Calobra na północnym wybrzeżu. Zatoka ta jest jednocześnie ujściem najdłuższego na wyspie wąwozu Torrente de Pareis. W czasie wolnym mogliśmy przejść się tam tunelem skalnym do wąwozu i poleżakować na malowniczo położonej małej plaży.
Ciekawostką jest fakt, że drogi w górach Majorki są tak kręte i wąskie, że panuje tam zasada, że autokary mogą w tych miejscach kursować tylko do godz. 13.00, po tym czasie wszystkie autobusy muszą kierować się z powrotem do swoich miasteczek - chodzi oto, że nie może dojść do sytuacji, kiedy dwa autokary będą jechały w przeciwną stronę, bo najnormalniej w świecie nie zmieszczą się na drodze.
Później czekał nas rejs statkiem wzdłuż klifowego północnego wybrzeża Majorki.
Naszą morską podróż zakończyliśmy w porcie Puerto de Soller. Stamtąd kolejką wyruszyliśmy do urokliwego miasteczka Soller i dalej, trasą wiodącą przez górski tunel i gaje drzew cytrusowych, w których cytryny leżały po prostu na ziemi, wróciliśmy padnięci i głodni do hotelu na kolację.
Koleją ciekawostką o której się dowiedzieliśmy jest fakt, że każde Majorkańskie rondo coś przedstawia, żadne z rond, nie stoi tylko porośnięte trawką, ale dodatkowo przedstawione są na nich różne posągi, które mówią np. o jakiejś legendzie czy o jakimś bohaterze, jest też takie rondo, na którym przez cały rok (bo nie ma tam zimy i śniegu) mieszkają dzikie kury, które na dodatek są tam tak słynne, że mają nawet swoje konto na Facebooku :)
Naszą kolejną wycieczką, na którą się wybraliśmy było zwiedzanie odkrytych przez francuskich geologów w XIX w. podziemnych jaskiń o nazwie Jaskinie Smocze. Jaskinie zawdzięczają swoją nazwę piratom, którzy dawniej ukrywali w nich swoje kosztowności i żeby odstraszyć wszelkich złodziei przez kradzieżą swoich skarbów, rozpowiadali, że w jaskini mieszkają smoki.
Wyprawę rozpoczęliśmy od przejazdu przez malownicze wioski wschodniego wybrzeża Majorki w kierunku rybackiej wioski - Porto Cristo.
Następnie ruszyliśmy w kierunku Smoczych Jaskiń, które ciągną się pod ziemią w nadmorskich wapiennych urwiskach na długości kilkuset metrów. Przedziwne kształty tysięcy stalaktytów i stalagmitów przypominają mi swoim wyglądem wymarłe miasto.
Nie mogliśmy odpuścić polecanego nam również Aqualandu, który okazał się prawdziwym wodnym rajem z basenami i szalonymi zjeżdżalniami.
Ta podróż i wrażenia z nią związane pozostaną w naszych głowach na długo i z całą pewnością chcielibyśmy tu jeszcze wrócić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz