Cześć Kochani!
Kwiecień minął mi po prostu w mgnieniu oka - sama nie wiem, jak to możliwe, że czas leci aż tak szybko...?! Kwiecień był dla mnie miesiącem pełnym zakupów i przede wszystkim odpoczynku w rodzinnym gronie.
Już Wam kiedyś wspominałam, że rodzinę stawiam ponad wszystko, dlatego też ostatnio rzadko tu bywam, nie jest mi łatwo pogodzić wszystkie obowiązki, choć wiem, że i tak, niektórzy mają ich więcej ode mnie i jakoś dają radę. Jestem osobą, która, jeśli się w coś zaangażuje, to daje z siebie
100 %, dlatego też nie chcę wrzucać tu byle czego, czegoś, czego sama nie chciałabym czytać na innych blogach, dlatego też naprawdę wolę poczekać z publikacją jakiegoś posta, niż potem się za niego wstydzić. No cóż, taka właśnie jestem...
Ze względu na tygodniowy urlop, który zresztą przypadł też dokładnie na moje urodziny, polecieliśmy do... przepięknego Glasgow :) Tym razem odbyło się jednak bez zwiedzania, a wyłącznie na codziennych zakupach, dlatego też nie mam dla Was stamtąd zbyt wielu zdjęć.
Uwielbiam Wesołe Miasteczka :)
Mogę się tam poczuć, jak małe dziecko :D
Restauracja z lat 70. w centrum właśnie takiego Wesołego Miasteczka :)
Kelnerki obsługują tu klientów jeżdżąc po całej restauracji na rolkach :) EXTRA!
No i centrum Glasgow.
Nie mogło się obyć oczywiście bez zakupów w PRIMARKU :)Z góry zakładałam, że będę chciała robić zakupy przede wszystkim w tych sklepach, których nie ma w Polsce, oczywiście na obietnicach się tylko skończyło, aczkolwiek moim priorytetem był przede wszystkim właśnie PRIMARK.
Przyznam szczerze, że na temat moich zakupów ze Szkocji chciałam nagrać dla Was swój pierwszy filmik, gdzie mogłabym pokazać Wam wszystkie swoje łupy, nie tylko z Primarka, ale też chociażby z
TK Maxxa. Takie filmik to świetna sprawa, bo na zdjęciach naprawdę ciężko jest wszystko tak fajnie przedstawić.
Nie mam jednak niestety w tym kompletnie żadnego doświadczenia, to po pierwsze, po drugie, nie mam odpowiedniego sprzętu i pojęcia, jak się montuje w ogóle takie filmy.
No ale marzy mi się, aby nagrać dla Was jakiś filmik i wiem, że prędzej czy później to zrobię :)
W Primarku kupiłam sobie między innymi takie boskie sandałki (18 £) czy też białą torebeczkę (7 £).
Poza tym całą masę bluzeczek, spódniczkę, koszulę i dwie pary krótkich spodenek (jedne z nich są dokładnie takie jak tu), a także biżuterię.
Może pomyślicie, że jestem niepoważna, ale uwielbiam odzieżówkę z Tesco, która jest gatunkowo
po prostu rewelacyjna. W Glasgow Tesco jest naprawdę ogromne, bo 2 piętrowe! Nie to co w moim mieście, gdzie tekstylia w Bolesławieckim Tesco, to tylko kilka wieszaków. Tam całe pierwsze piętro to odzież damska połączona z dziecięcą. W Tesco kupiłam swoją wymarzoną torebkę z frędzlami
(18 £) , której tak długo poszukiwałam i świetne jeansy rurki (25 £), które może nie były tanie, ale leżą idealnie.
Mam nadzieję, że nadejdzie też taki czas, kiedy będę mogła pokazać Wam moje stylizacje, wtedy, dokładnie zobaczycie co przywiozłam z Glasgow.
Do Szkocji wylecieliśmy z Poznania. W Poznaniu nigdy nie byłam, dlatego też kiedy wróciliśmy pomyślałam, że skoro jesteśmy już w Poznaniu, to warto byłoby zobaczyć chociaż rynek.
Kwiecień to też miesiąc, w którym w końcu zaczęłam... regularnie biegać.
Tak długo z tym zwlekałam, ponieważ nie chciałam biegać sama, a nie mogłam też znaleźć idealnego towarzysza. Z koleżanką biegamy codziennie poza weekendami i nawet same nie zdawałyśmy sobie sprawy z tego, że dziennie przebiegamy prawie 5 km! To naprawdę niesamowite uczucie, gdy po przebiegnięciu określonego dystansu jestem wykończona, ale zarazem tak bardzo zrelaksowana i zadowolona z siebie - wtedy po prostu czuję, że żyję! W bieganiu jestem totalnym amatorem jednak taki sposób aktywności fizycznej sprawia mi ogromną frajdę i naprawdę mnie uzależnił!
Uwielbiam to robić. Bieganie pozwala mi oczyścić umysł, pozbyć się stresu, poprawić kondycję, samopoczucie i zdrowie. Biegam dla siebie i to jest w tym wszystkim najlepsze.
A to jeden z moich storczyków.
Kocham storczyki, są to moje ulubione kwiaty i najchętniej chciałabym mieć każdy w innym kolorze
(na razie mam tylko 4 - białego, różowego, pomarańczowego i białego w fioletowe ciapki) =)
W kwietniu polubiłam szczególnie z jednym kosmetykiem, który mogę przyznać stał się moim ulubieńcem.
Tym ulubieńcem bez dwóch zdań stał się kamuflaż Perfect Skin GLAZEL, który po prostu stworzony został do korygowania niedoskonałości cery. Kamuflaż otrzymałam w zeszłorocznym kwietniowym pudełku SinyBox i w końcu przyszedł czas na jego przetestowanie. Kolor trafił mi się po prostu idealny (cielisty)! Marka Glazel specjalizuje się w produkcji profesjonalnych kosmetyków do wizażu, dlatego też ich kosmetyki są wysokiej jakości, co udowadnia właśnie ten produkt.
Jak zapewne wiecie kamuflaż to nic innego jak bardzo gęsty i mocno kryjący korektor.
Kosmetyk zamknięty jest w plastikowym okrągłym pojemniczku i jest kompletnie bezzapachowy. Bardzo dobrze się rozsmarowuje (ma gęstą, ale nie tępą konsystencję) i nie powoduje efektu maski. Jest to produkt o maksymalnej sile krycia i świetnej trwałości. Dzięki niemu możemy ukryć nawet te większe niedoskonałości, ukryć cienie pod oczami czy też po prostu ujednolicić koloryt cery.
Stosuję go też do ust, kiedy wyjadę szminką poza ich obszar :) Dużym plusem kosmetyku jest także jego wydajności - używam go od ponad miesiąca, a widać, że ubyło go tylko w niewielkiej ilości. Kamuflaż nie wysusza i nie zapycha cery.
Niestety nie wiem, gdzie można byłoby dostać i i ile kosztuje (ulotka z ShinyBoxa informuje, że kosmetyk kosztuje 25 zł, ale nigdzie nie znalazłam potwierdzenia tej wiadomości) dokładnie taki kamuflaż jak mój. Na Allegro można znaleźć całe paletki kamuflaży Glazel i w zależności od ilości kolorów, cena waha się między 100 a 220 zł.
Kwiecień był również miesiącem, w którym obejrzałam całą masę naprawdę dobrych produkcji.
Jeśli będziecie mieli wolny wieczór zachęcam do obejrzenia choćby jednego z tych filmów.
- I że cię nie opuszczę / The Vow (2012) - przepiękny film, który oparty jest na prawdziwych wydarzeniach. Młode małżeństwo miało wypadek samochodowy, w wyniku którego Paige (moja ulubiona Rachel McAdams) doznaje urazu mózgu i traci pamięć. Z pamięci ulatują jej wszystkie wspomnienia z pięciu ostatnich lat jej życia. Dziewczyna wie, jak się nazywa (a raczej jak nazywała się, będąc panną), rozpoznaje swoich rodziców i siostrę, ale niestety nie ma pojęcia kim jest Leo (Channing Tatum) - mężczyzna, którego poznała, pokochała i poślubiła w ciągu ostatnich pięciu lat. Leo musi sprawić, by żona po raz drugi zakochała się w nim bez pamięci. Film pełen wzruszeń, który udowodnia, że prawdziwa miłość ma w sobie wiele cierpliwości, pokazuje, że jeśli naprawdę się kogoś kocha, pokona się dla niego wiele trudności, a nawet się ją uszczęśliwia nawet kosztem własnego szczęścia...
- Lucy (2014) - dynamiczny film akcji z elementami science fiction, przedstawiający historię młodej dziewczyny, właśnie Lucy (postać rewelacyjnie zagrana przez Scarlett Johansson), która zyskuje nadludzkie umiejętności po tym, jak w jej brzuchu pęka zaszyta przez chińskich gangsterów paczka z silną syntetyczną substancją przypominającą narkotyk. Pod jej wpływem ciało dziewczyny zaczyna podlegać niewyobrażalnym transformacjom, a najbardziej doświadcza tego mózg, którego potencjał zostaje uwolniony i osiąga zdumiewające możliwości.
- Listy do M. 2 (2015) - Od wydarzeń z pierwszej części "listów" minęły równo cztery lata i wszyscy bohaterowie przygotowują się do kolejnej Wigilii. W drugiej części "Listów do M" wracamy oczywiście do tych samych boharetów, jednak tym razem każdy z nich musi poradzić sobie z nowymi i wydaje mi się, że nawet trudniejszymi problemami niż w jedynce. Dwójka powaliła mnie na kolana i moim zdaniem jest o wiele ciekawsza i zabawniejsza od jedynki.
- Ukojenie / Solace (2015) - Doktor John Clancy (Anthony Hopkins) przed laty współpracował z FBI ze względu na swoje niezwykłe zdolności. Po tragicznej śmierci córki porzucił jednak karierę. Kiedy po Stanach Zjednoczonych zaczyna krążyć seryjny morderca (Colin Farrell), agent FBI odnajduje doktora i próbuje nakłonić go do ponownej współpracy przy schwytaniu zabójcy.
- Statek widmo / Ghost Ship (2002) - "Arctic Warrior" to holownik, którego załoga specjalizuje się w odnajdywaniu zaginionych statków. Tym razem próbują ustalić, co stało się z luksusowym pasażerskim liniowcem, który w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął na Morzu Beringa w
1962 roku. Załoga kapitana Murphy'ego odnajduje wrak i wkracza na jego pokład. Podczas przeszukiwania statku ludzie stają się świadkami niezwykle przerażających i niewytłumaczalnych zdarzeń.
- Dar / The Gift (2015) - Simon i Robyn są młodym małżeństwem. Kupują wymarzony dom, by rozpocząć w nim nowe życie. Przyszłość rysuje się w pięknych barwach, szczególnie że za kilka miesięcy na świat ma przyjść ich wymarzone dziecko. Spotkany przypadkiem dawny kolega Simona staje się nowym przyjacielem domu, który jednak z czasem staje się zbyt natrętny i nachalny, a jego podarunki, którymi tak chętnie za każdym razem obdarowuje rodzinę stają się niepokojące i przerażające. Staje się jasne, że nowy przyjaciel jest kimś innym, niż mogło się wydawać i jak się okazuje, z Simonem łączy go mroczna przeszłość, za którą trzeba będzie zapłacić.
- Handel / Trade (2007) - Wstrząjący film, przedstawiający młode dziewczyny, które zostają porywane i zmuszone do uprawiania prostytucji. Brat jednej z porwanych dziewczyn wraz z zaprzyjaźnionym policjantem, podejmują walkę o ich odzyskanie...
- Mama (2013) - Po zabójstwie matki, w tajemniczych okolicznościach znikają siostry Victoria i Lily. Lata poszukiwań nie przynoszą efektu, do momentu, gdy dziewczynki odnajdują się w jednym z leśnych domków, gdzie żyły w skrajnych warunkach. Dziewczynki trafiają pod opiekę wujka Lucasa i jego dziewczyny Annabel, którzy pomagają im oswoić się z obcą dla nich rzeczywistością.
Z czasem, jak siostry zaczynają akceptować nową rodzinę, w domu ma szereg dziwnych wydarzeń, które pozwalają Annabel sądzić, że coś złego czai się w ciemności...
- W głowie się nie mieści / Inside Out (2015) - Naprawdę świetny film animowany, który pokazuje, jak życiem dorastającej Riley kieruje 5 emocji: Radość, Strach, Gniew, Odraza i Smutek. Gdy przeprowadza się ona z rodzicami do San Francisco, Radość, najważniejsze uczucie, robi wszystko, by utrzymać u dziewczynki pozytywną atmosferę. Riley nie jest jednak tak łatwo odnaleźć się w nowym mieście, domu i szkole…
- Sąsiedzi / Neighbors (2014) - świetna komedia, o której już pewnie większa część z Was słyszała. Do pustego domu obok Maca i Kelly Radner, którzy mają małe dziecko, wprowadza się bractwo Delta Psi Beta pod wodzą Teddy'ego Sandersa (Zac Efron). Małżeństwo próbuje być wyrozumiałe i na luzie, jednak z dnia na dzień imprezy organizowane przez bractwo stają się być coraz głośniejsze. Obie strony zaczynają bronić swojego terytorium, przez co też rozpoczyna się prawdziwa sąsiedzka wojna.
- Jeździec bez głowy / Sleepy Hollow (1999) - Jest rok 1799. Młody konstabl Ichabod Crane (Johnny Depp) zostaje wysłany do małego miasteczka Sleepy Hollow, gdzie ma zająć się sprawą morderstw, popełnionych przez tajemniczego jeźdźca. Morderstwa są tym bardziej zagadkowe, ponieważ wszystkie odnaleziona ciała pozbawione są głów. Ichabod odkrywa, że ofiary nie były przypadkowe...
- The Truman Show (1998) - Na pewno większość z Was widziała ten film, zresztą nie jednokrotnie jest on puszczany w TV, mnie jednak nigdy nie udało się obejrzeć go do końca. Truman Burbank (Jim Carrey) mieszka w uroczym nadmorskim miasteczku i wiedzie szczęśliwe życie. Truman jednak otrzymał to wszystko bez specjalnego wysiłku, bo jak się okazuje jest gwiazdą telewizyjnego reality show emitowanego przez 24 godziny na dobę i to na całym świecie. O każdym jego kroku decyduje wszechwładny reżyser Christof - od niego zależy nie tylko to, kogo Truman spotka na swej drodze, ale i to, czy danego dnia będzie świeciło słońce czy padał deszcz. Bohater jednak powoli zaczyna domyślać się, że otaczający go świat to fałsz i chce z niego uciec.
W kwietniu przeczytałam też rewelacyjną książkę jednego z najpopularniejszych artystów polskiej sceny rap występującego pod pseudonimem "Kali" czyli Marcina Gutkowskiego.
Jego książka "Krime Story" przedstawia brutalne i bezlitosne życie ulicy, ktore pełne jest przestępstw, narkotyków i innych używek. Każda kolejna strona lektura wciągała mnie coraz bardziej i bardziej, aż wchłonęła mnie po prostu jak gąbka. Język jest bardzo lekki, powieść czyta się szybko i przyjemnie. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Poznamy w niej brutalną prawdę o tym jak żyją i co czują młodzi ludzi w Polsce, uzależnieni od narkotyków, szybkiego seksu, łatwych pieniędzy, czy też złodzieje i dilerzy… Fabuła jest bardzo niesamowicie ciekawa i wciągająca a zakończenie bardzo poruszające.
Niestety w zeszłym miesiącu trafiłam również na dwa totalne kity.
Jednym z nich była książka szkockiego autora Iana Rankina "Sprawy wewnętrzne", drugim zaś film, który powstał na podstawie znanej chyba wszystkim powieści E. L. James - "Pięćdziesiąt twarzy Greya".
Zacznijmy może od "Spraw wewnętrznych"... Książka ma aż 463 stron, a nie wiem, czy było może z 10, które by mnie choćby zaciekawiły. Krótko mówiąc powieść Rankina kompletnie nie poraża wartką akcją. Nie czułam żadnych emocji czytając tę powieść, jedynie złość, że kupiłam taką beznadzieję. Książka mnie nie wciągnęła, a przecież tak lubię kryminały. NUDA, NUDA, NUDA! Nie poczułam więzi z żadnym bohaterem, żaden z nich nie zaintrygował mnie, czy też nie okazał się na tyle spontaniczny, aby choć minimalnie wywołać u mnie jakieś zainteresowanie przedstawionymi wydarzeniami. Mam też wrażenie, że nie jest to taki typowy kryminał, bardziej coś przedstawiającego układy i sposób działania szkockiej policji. Książka kompletnie mnie rozczarowała (może zbyt wiele od niej oczekiwałam) i to na tyle, że nie wiem czy sięgnę jeszcze po jakąkolwiek powieść tego autora.
"Pięćdziesiąt twarzy Greya" to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier 2015 roku. Zapowiadano szokująco gorący i kontrowersyjny romans, a jak się okazało powstała totalna klapa.
Już początek filmu zniechęcił mnie do dalszego seansu, bo historia rozpoczyna się niemrawo, wszystkie rodzące się między bohaterami uczucia są przez twórców filmu nakreślane jakby grubą krechą, przez co też wychodzą bardzo sztucznie i nienaturalne. Między Anastasią a Christianem brak wyraźnej chemii (której jednak w książce nie brakuje), która pozwoliłaby uwierzyć w ich wzajemne zauroczenie.
Pierwsza część filmu jest kiepska i bardzo nudna, dalej jednak jest ciut lepiej - historia nabiera barw, szybszego tempa i sensu. Dochodzą nowe wątki, dzięki czemu fabuła zostaje znacznie bardziej rozbudowa i zwyczajniej ciekawsza. Jednak w momencie, w którym film się rozkręcił i na dobre przykuł moją uwagę, po prostu... się skończył. Wzajemna przemiana obojga bohaterów, to w jaki sposób na siebie wpływają i oddziałują, niewątpliwie zasługuje na uwagę, dlatego szkoda, że twórcy rozwijają ten wątek dopiero pod koniec filmu, gwałtownie go urywając, w dosłownie najciekawszym momencie. Film w porównaniu do książki został bardzo ugrzeczniony. Owszem w filmie widzowie dostają dużą ilość scen erotycznych, jednak po którymś razie zwyczajnie zaczynają one nudzić, tym bardziej, że są nieszczególnie pomysłowo oraz pikantne przedstawione w porównaniu do powieści.
Film kompletnie mnie rozczarował. Powiem Wam tak szczerze, że gdybym nie przeczytała książki, to z samego filmu mogłabym wywnioskować tylko tyle, że Anastasia Steele to łatwa (nawet bardzo) laska, która leci na faceta, nie z miłości, ale po prostu czuje jego forsę i wie, ile korzyści może przynieść jej związek z takim mężczyzną.
Jeśli chodzi o kosmetyczne buble, to było ich kilka, ale pisałam Wam o nich podczas kwietniowego denka.
Największym rozczarowaniem okazał się nawilżający szampon do włosów Nivea Hydro Care oraz
odżywka do włosów ISANA Jedwabisty połysk.
Kwiecień minął mi po prostu w mgnieniu oka - sama nie wiem, jak to możliwe, że czas leci aż tak szybko...?! Kwiecień był dla mnie miesiącem pełnym zakupów i przede wszystkim odpoczynku w rodzinnym gronie.
Już Wam kiedyś wspominałam, że rodzinę stawiam ponad wszystko, dlatego też ostatnio rzadko tu bywam, nie jest mi łatwo pogodzić wszystkie obowiązki, choć wiem, że i tak, niektórzy mają ich więcej ode mnie i jakoś dają radę. Jestem osobą, która, jeśli się w coś zaangażuje, to daje z siebie
100 %, dlatego też nie chcę wrzucać tu byle czego, czegoś, czego sama nie chciałabym czytać na innych blogach, dlatego też naprawdę wolę poczekać z publikacją jakiegoś posta, niż potem się za niego wstydzić. No cóż, taka właśnie jestem...
śmiej się tyle, ile oddychasz
i kochaj tak długo jak żyjesz...
i kochaj tak długo jak żyjesz...
Ze względu na tygodniowy urlop, który zresztą przypadł też dokładnie na moje urodziny, polecieliśmy do... przepięknego Glasgow :) Tym razem odbyło się jednak bez zwiedzania, a wyłącznie na codziennych zakupach, dlatego też nie mam dla Was stamtąd zbyt wielu zdjęć.
Uwielbiam Wesołe Miasteczka :)
Mogę się tam poczuć, jak małe dziecko :D
Restauracja z lat 70. w centrum właśnie takiego Wesołego Miasteczka :)
Kelnerki obsługują tu klientów jeżdżąc po całej restauracji na rolkach :) EXTRA!
No i centrum Glasgow.
Nie mogło się obyć oczywiście bez zakupów w PRIMARKU :)Z góry zakładałam, że będę chciała robić zakupy przede wszystkim w tych sklepach, których nie ma w Polsce, oczywiście na obietnicach się tylko skończyło, aczkolwiek moim priorytetem był przede wszystkim właśnie PRIMARK.
Przyznam szczerze, że na temat moich zakupów ze Szkocji chciałam nagrać dla Was swój pierwszy filmik, gdzie mogłabym pokazać Wam wszystkie swoje łupy, nie tylko z Primarka, ale też chociażby z
TK Maxxa. Takie filmik to świetna sprawa, bo na zdjęciach naprawdę ciężko jest wszystko tak fajnie przedstawić.
Nie mam jednak niestety w tym kompletnie żadnego doświadczenia, to po pierwsze, po drugie, nie mam odpowiedniego sprzętu i pojęcia, jak się montuje w ogóle takie filmy.
No ale marzy mi się, aby nagrać dla Was jakiś filmik i wiem, że prędzej czy później to zrobię :)
W Primarku kupiłam sobie między innymi takie boskie sandałki (18 £) czy też białą torebeczkę (7 £).
Poza tym całą masę bluzeczek, spódniczkę, koszulę i dwie pary krótkich spodenek (jedne z nich są dokładnie takie jak tu), a także biżuterię.
Może pomyślicie, że jestem niepoważna, ale uwielbiam odzieżówkę z Tesco, która jest gatunkowo
po prostu rewelacyjna. W Glasgow Tesco jest naprawdę ogromne, bo 2 piętrowe! Nie to co w moim mieście, gdzie tekstylia w Bolesławieckim Tesco, to tylko kilka wieszaków. Tam całe pierwsze piętro to odzież damska połączona z dziecięcą. W Tesco kupiłam swoją wymarzoną torebkę z frędzlami
(18 £) , której tak długo poszukiwałam i świetne jeansy rurki (25 £), które może nie były tanie, ale leżą idealnie.
Mam nadzieję, że nadejdzie też taki czas, kiedy będę mogła pokazać Wam moje stylizacje, wtedy, dokładnie zobaczycie co przywiozłam z Glasgow.
Do Szkocji wylecieliśmy z Poznania. W Poznaniu nigdy nie byłam, dlatego też kiedy wróciliśmy pomyślałam, że skoro jesteśmy już w Poznaniu, to warto byłoby zobaczyć chociaż rynek.
Kwiecień to też miesiąc, w którym w końcu zaczęłam... regularnie biegać.
Tak długo z tym zwlekałam, ponieważ nie chciałam biegać sama, a nie mogłam też znaleźć idealnego towarzysza. Z koleżanką biegamy codziennie poza weekendami i nawet same nie zdawałyśmy sobie sprawy z tego, że dziennie przebiegamy prawie 5 km! To naprawdę niesamowite uczucie, gdy po przebiegnięciu określonego dystansu jestem wykończona, ale zarazem tak bardzo zrelaksowana i zadowolona z siebie - wtedy po prostu czuję, że żyję! W bieganiu jestem totalnym amatorem jednak taki sposób aktywności fizycznej sprawia mi ogromną frajdę i naprawdę mnie uzależnił!
Uwielbiam to robić. Bieganie pozwala mi oczyścić umysł, pozbyć się stresu, poprawić kondycję, samopoczucie i zdrowie. Biegam dla siebie i to jest w tym wszystkim najlepsze.
A to jeden z moich storczyków.
Kocham storczyki, są to moje ulubione kwiaty i najchętniej chciałabym mieć każdy w innym kolorze
(na razie mam tylko 4 - białego, różowego, pomarańczowego i białego w fioletowe ciapki) =)
W kwietniu polubiłam szczególnie z jednym kosmetykiem, który mogę przyznać stał się moim ulubieńcem.
Tym ulubieńcem bez dwóch zdań stał się kamuflaż Perfect Skin GLAZEL, który po prostu stworzony został do korygowania niedoskonałości cery. Kamuflaż otrzymałam w zeszłorocznym kwietniowym pudełku SinyBox i w końcu przyszedł czas na jego przetestowanie. Kolor trafił mi się po prostu idealny (cielisty)! Marka Glazel specjalizuje się w produkcji profesjonalnych kosmetyków do wizażu, dlatego też ich kosmetyki są wysokiej jakości, co udowadnia właśnie ten produkt.
Jak zapewne wiecie kamuflaż to nic innego jak bardzo gęsty i mocno kryjący korektor.
Kosmetyk zamknięty jest w plastikowym okrągłym pojemniczku i jest kompletnie bezzapachowy. Bardzo dobrze się rozsmarowuje (ma gęstą, ale nie tępą konsystencję) i nie powoduje efektu maski. Jest to produkt o maksymalnej sile krycia i świetnej trwałości. Dzięki niemu możemy ukryć nawet te większe niedoskonałości, ukryć cienie pod oczami czy też po prostu ujednolicić koloryt cery.
Stosuję go też do ust, kiedy wyjadę szminką poza ich obszar :) Dużym plusem kosmetyku jest także jego wydajności - używam go od ponad miesiąca, a widać, że ubyło go tylko w niewielkiej ilości. Kamuflaż nie wysusza i nie zapycha cery.
Niestety nie wiem, gdzie można byłoby dostać i i ile kosztuje (ulotka z ShinyBoxa informuje, że kosmetyk kosztuje 25 zł, ale nigdzie nie znalazłam potwierdzenia tej wiadomości) dokładnie taki kamuflaż jak mój. Na Allegro można znaleźć całe paletki kamuflaży Glazel i w zależności od ilości kolorów, cena waha się między 100 a 220 zł.
Kwiecień był również miesiącem, w którym obejrzałam całą masę naprawdę dobrych produkcji.
Jeśli będziecie mieli wolny wieczór zachęcam do obejrzenia choćby jednego z tych filmów.
- I że cię nie opuszczę / The Vow (2012) - przepiękny film, który oparty jest na prawdziwych wydarzeniach. Młode małżeństwo miało wypadek samochodowy, w wyniku którego Paige (moja ulubiona Rachel McAdams) doznaje urazu mózgu i traci pamięć. Z pamięci ulatują jej wszystkie wspomnienia z pięciu ostatnich lat jej życia. Dziewczyna wie, jak się nazywa (a raczej jak nazywała się, będąc panną), rozpoznaje swoich rodziców i siostrę, ale niestety nie ma pojęcia kim jest Leo (Channing Tatum) - mężczyzna, którego poznała, pokochała i poślubiła w ciągu ostatnich pięciu lat. Leo musi sprawić, by żona po raz drugi zakochała się w nim bez pamięci. Film pełen wzruszeń, który udowodnia, że prawdziwa miłość ma w sobie wiele cierpliwości, pokazuje, że jeśli naprawdę się kogoś kocha, pokona się dla niego wiele trudności, a nawet się ją uszczęśliwia nawet kosztem własnego szczęścia...
- Lucy (2014) - dynamiczny film akcji z elementami science fiction, przedstawiający historię młodej dziewczyny, właśnie Lucy (postać rewelacyjnie zagrana przez Scarlett Johansson), która zyskuje nadludzkie umiejętności po tym, jak w jej brzuchu pęka zaszyta przez chińskich gangsterów paczka z silną syntetyczną substancją przypominającą narkotyk. Pod jej wpływem ciało dziewczyny zaczyna podlegać niewyobrażalnym transformacjom, a najbardziej doświadcza tego mózg, którego potencjał zostaje uwolniony i osiąga zdumiewające możliwości.
- Listy do M. 2 (2015) - Od wydarzeń z pierwszej części "listów" minęły równo cztery lata i wszyscy bohaterowie przygotowują się do kolejnej Wigilii. W drugiej części "Listów do M" wracamy oczywiście do tych samych boharetów, jednak tym razem każdy z nich musi poradzić sobie z nowymi i wydaje mi się, że nawet trudniejszymi problemami niż w jedynce. Dwójka powaliła mnie na kolana i moim zdaniem jest o wiele ciekawsza i zabawniejsza od jedynki.
- Ukojenie / Solace (2015) - Doktor John Clancy (Anthony Hopkins) przed laty współpracował z FBI ze względu na swoje niezwykłe zdolności. Po tragicznej śmierci córki porzucił jednak karierę. Kiedy po Stanach Zjednoczonych zaczyna krążyć seryjny morderca (Colin Farrell), agent FBI odnajduje doktora i próbuje nakłonić go do ponownej współpracy przy schwytaniu zabójcy.
- Statek widmo / Ghost Ship (2002) - "Arctic Warrior" to holownik, którego załoga specjalizuje się w odnajdywaniu zaginionych statków. Tym razem próbują ustalić, co stało się z luksusowym pasażerskim liniowcem, który w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął na Morzu Beringa w
1962 roku. Załoga kapitana Murphy'ego odnajduje wrak i wkracza na jego pokład. Podczas przeszukiwania statku ludzie stają się świadkami niezwykle przerażających i niewytłumaczalnych zdarzeń.
- Dar / The Gift (2015) - Simon i Robyn są młodym małżeństwem. Kupują wymarzony dom, by rozpocząć w nim nowe życie. Przyszłość rysuje się w pięknych barwach, szczególnie że za kilka miesięcy na świat ma przyjść ich wymarzone dziecko. Spotkany przypadkiem dawny kolega Simona staje się nowym przyjacielem domu, który jednak z czasem staje się zbyt natrętny i nachalny, a jego podarunki, którymi tak chętnie za każdym razem obdarowuje rodzinę stają się niepokojące i przerażające. Staje się jasne, że nowy przyjaciel jest kimś innym, niż mogło się wydawać i jak się okazuje, z Simonem łączy go mroczna przeszłość, za którą trzeba będzie zapłacić.
- Handel / Trade (2007) - Wstrząjący film, przedstawiający młode dziewczyny, które zostają porywane i zmuszone do uprawiania prostytucji. Brat jednej z porwanych dziewczyn wraz z zaprzyjaźnionym policjantem, podejmują walkę o ich odzyskanie...
- Mama (2013) - Po zabójstwie matki, w tajemniczych okolicznościach znikają siostry Victoria i Lily. Lata poszukiwań nie przynoszą efektu, do momentu, gdy dziewczynki odnajdują się w jednym z leśnych domków, gdzie żyły w skrajnych warunkach. Dziewczynki trafiają pod opiekę wujka Lucasa i jego dziewczyny Annabel, którzy pomagają im oswoić się z obcą dla nich rzeczywistością.
Z czasem, jak siostry zaczynają akceptować nową rodzinę, w domu ma szereg dziwnych wydarzeń, które pozwalają Annabel sądzić, że coś złego czai się w ciemności...
- W głowie się nie mieści / Inside Out (2015) - Naprawdę świetny film animowany, który pokazuje, jak życiem dorastającej Riley kieruje 5 emocji: Radość, Strach, Gniew, Odraza i Smutek. Gdy przeprowadza się ona z rodzicami do San Francisco, Radość, najważniejsze uczucie, robi wszystko, by utrzymać u dziewczynki pozytywną atmosferę. Riley nie jest jednak tak łatwo odnaleźć się w nowym mieście, domu i szkole…
- Sąsiedzi / Neighbors (2014) - świetna komedia, o której już pewnie większa część z Was słyszała. Do pustego domu obok Maca i Kelly Radner, którzy mają małe dziecko, wprowadza się bractwo Delta Psi Beta pod wodzą Teddy'ego Sandersa (Zac Efron). Małżeństwo próbuje być wyrozumiałe i na luzie, jednak z dnia na dzień imprezy organizowane przez bractwo stają się być coraz głośniejsze. Obie strony zaczynają bronić swojego terytorium, przez co też rozpoczyna się prawdziwa sąsiedzka wojna.
- Jeździec bez głowy / Sleepy Hollow (1999) - Jest rok 1799. Młody konstabl Ichabod Crane (Johnny Depp) zostaje wysłany do małego miasteczka Sleepy Hollow, gdzie ma zająć się sprawą morderstw, popełnionych przez tajemniczego jeźdźca. Morderstwa są tym bardziej zagadkowe, ponieważ wszystkie odnaleziona ciała pozbawione są głów. Ichabod odkrywa, że ofiary nie były przypadkowe...
- The Truman Show (1998) - Na pewno większość z Was widziała ten film, zresztą nie jednokrotnie jest on puszczany w TV, mnie jednak nigdy nie udało się obejrzeć go do końca. Truman Burbank (Jim Carrey) mieszka w uroczym nadmorskim miasteczku i wiedzie szczęśliwe życie. Truman jednak otrzymał to wszystko bez specjalnego wysiłku, bo jak się okazuje jest gwiazdą telewizyjnego reality show emitowanego przez 24 godziny na dobę i to na całym świecie. O każdym jego kroku decyduje wszechwładny reżyser Christof - od niego zależy nie tylko to, kogo Truman spotka na swej drodze, ale i to, czy danego dnia będzie świeciło słońce czy padał deszcz. Bohater jednak powoli zaczyna domyślać się, że otaczający go świat to fałsz i chce z niego uciec.
W kwietniu przeczytałam też rewelacyjną książkę jednego z najpopularniejszych artystów polskiej sceny rap występującego pod pseudonimem "Kali" czyli Marcina Gutkowskiego.
Jego książka "Krime Story" przedstawia brutalne i bezlitosne życie ulicy, ktore pełne jest przestępstw, narkotyków i innych używek. Każda kolejna strona lektura wciągała mnie coraz bardziej i bardziej, aż wchłonęła mnie po prostu jak gąbka. Język jest bardzo lekki, powieść czyta się szybko i przyjemnie. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Poznamy w niej brutalną prawdę o tym jak żyją i co czują młodzi ludzi w Polsce, uzależnieni od narkotyków, szybkiego seksu, łatwych pieniędzy, czy też złodzieje i dilerzy… Fabuła jest bardzo niesamowicie ciekawa i wciągająca a zakończenie bardzo poruszające.
Niestety w zeszłym miesiącu trafiłam również na dwa totalne kity.
Jednym z nich była książka szkockiego autora Iana Rankina "Sprawy wewnętrzne", drugim zaś film, który powstał na podstawie znanej chyba wszystkim powieści E. L. James - "Pięćdziesiąt twarzy Greya".
Zacznijmy może od "Spraw wewnętrznych"... Książka ma aż 463 stron, a nie wiem, czy było może z 10, które by mnie choćby zaciekawiły. Krótko mówiąc powieść Rankina kompletnie nie poraża wartką akcją. Nie czułam żadnych emocji czytając tę powieść, jedynie złość, że kupiłam taką beznadzieję. Książka mnie nie wciągnęła, a przecież tak lubię kryminały. NUDA, NUDA, NUDA! Nie poczułam więzi z żadnym bohaterem, żaden z nich nie zaintrygował mnie, czy też nie okazał się na tyle spontaniczny, aby choć minimalnie wywołać u mnie jakieś zainteresowanie przedstawionymi wydarzeniami. Mam też wrażenie, że nie jest to taki typowy kryminał, bardziej coś przedstawiającego układy i sposób działania szkockiej policji. Książka kompletnie mnie rozczarowała (może zbyt wiele od niej oczekiwałam) i to na tyle, że nie wiem czy sięgnę jeszcze po jakąkolwiek powieść tego autora.
"Pięćdziesiąt twarzy Greya" to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier 2015 roku. Zapowiadano szokująco gorący i kontrowersyjny romans, a jak się okazało powstała totalna klapa.
Już początek filmu zniechęcił mnie do dalszego seansu, bo historia rozpoczyna się niemrawo, wszystkie rodzące się między bohaterami uczucia są przez twórców filmu nakreślane jakby grubą krechą, przez co też wychodzą bardzo sztucznie i nienaturalne. Między Anastasią a Christianem brak wyraźnej chemii (której jednak w książce nie brakuje), która pozwoliłaby uwierzyć w ich wzajemne zauroczenie.
Pierwsza część filmu jest kiepska i bardzo nudna, dalej jednak jest ciut lepiej - historia nabiera barw, szybszego tempa i sensu. Dochodzą nowe wątki, dzięki czemu fabuła zostaje znacznie bardziej rozbudowa i zwyczajniej ciekawsza. Jednak w momencie, w którym film się rozkręcił i na dobre przykuł moją uwagę, po prostu... się skończył. Wzajemna przemiana obojga bohaterów, to w jaki sposób na siebie wpływają i oddziałują, niewątpliwie zasługuje na uwagę, dlatego szkoda, że twórcy rozwijają ten wątek dopiero pod koniec filmu, gwałtownie go urywając, w dosłownie najciekawszym momencie. Film w porównaniu do książki został bardzo ugrzeczniony. Owszem w filmie widzowie dostają dużą ilość scen erotycznych, jednak po którymś razie zwyczajnie zaczynają one nudzić, tym bardziej, że są nieszczególnie pomysłowo oraz pikantne przedstawione w porównaniu do powieści.
Film kompletnie mnie rozczarował. Powiem Wam tak szczerze, że gdybym nie przeczytała książki, to z samego filmu mogłabym wywnioskować tylko tyle, że Anastasia Steele to łatwa (nawet bardzo) laska, która leci na faceta, nie z miłości, ale po prostu czuje jego forsę i wie, ile korzyści może przynieść jej związek z takim mężczyzną.
Jeśli chodzi o kosmetyczne buble, to było ich kilka, ale pisałam Wam o nich podczas kwietniowego denka.
Największym rozczarowaniem okazał się nawilżający szampon do włosów Nivea Hydro Care oraz
odżywka do włosów ISANA Jedwabisty połysk.
Kochani, a jak Wam minął kwiecień?
Mieliście swoich ulubieńców, których moglibyście mi polecić, czy to książkę czy film, a może w ogóle coś całkiem z innej beczki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz