Taka ja...


I don't want a perfect life, I want a happy life.


"Zacznij doceniać szczegóły. Poranną kawę, dobrą książkę, zachwycającą piosenkę, wzruszający film. Znajdź szczęście w uśmiechu przechodnia, zdanym kolokwium, ciepłym głosie mamy. Doceniaj każdą sekundę. Uwierz w siebie. Uwierz, że marzenia się spełniają. I chociaż to trudniejsze niż ciągłe marudzenie to jest to warte wysiłku. Nikt nie uczyni Cię szczęśliwym, jeśli najpierw nie odnajdziesz szczęścia w sobie."
— "Zaklinaczka Słów"

czwartek, 19 stycznia 2017

12 kosmetycznych bubli 2016 roku


Cześć Kochani!


Jak mówi sam tytuł posta, dzisiaj będzie o moich kosmetycznych bublach 2016 roku, które wspominam najgorzej. Takich kosmetyków, które "nie wypaliły" było troszkę więcej, jednak ta 12 przychodzi mi do głowy od razu, kiedy pomyślę o takich beznajdziejstwach, które w zeszłym roku miałam okazję używać.

Przypominam, że jest to moja subiektywna opinia i w żaden sposób nie chcę tutaj nikogo obrazić czy urazić, jeśli ktoś te kosmetyki lubi. U mnie one się kompletnie nie sprawdziły, ale to przecież nie znaczy, że nie mają się sprawdzać też u Was :)

Listę przeprowadziłam od końca czyli od kosmetyku, który wspominam najmniej najgorzej, aż do 1, czyli do kosmetyku totalnie według mnie najgorszego. No to lecimy...





                                               

Idea odżywki w piance, to naprawdę rewelacyjne rozwiązanie, bo taki kosmetyk jest lekki dla włosów i w żaden sposób ich nie obciąża. Szkoda tylko, że jej działanie jest tak słabe - miałam wrażenie, że odżywka nie robiła z włosami kompletnie nic, nie ułatwiała rozczesywania, nie nadawała blasku i jakiegokolwiek zdrowego wyglądu.







W zeszłym roku użyłam naprawdę masę szamponów do włosów od Nivea i z tego co pamiętam, był tam chyba tylko jeden, który okazał się dość w porządku. Cała masa innych, kompletnie nie przypadła mi do gustu, przede wszystkim dlatego, że słabo oczyszczała moje włosy i powodowała, że były bardzo obciążone, przez co przetłuszczały się po prostu jeszcze szybciej. Moje włosy po tych szamponach były zazwyczaj oklapnięte, bez jakiejkolwiek objawów odżywienia czy tym bardziej zdrowego połysku.




                                        

Kategoria: orientalno-kwiatowo-świeża
Nuty zapachowe: olejek cytrynowy, peonia, piżmo
Ten zapach z zeszłego roku wspominam najgorzej! Little Black Dress Eau Fraiche to perfumy, które moim zdaniem pachną zielonymi ziołami, a nie cytrusami i kwiatami. Czuć tutaj coś jakby gorzką skórkę cytryny, werbenę i naprawdę sporą dawkę piżma. Zapach jest odświeżający, choć jak dla mnie bardzo duszący i w ogóle jakiś taki nieprzyjemny. To chyba najgorsze perfumy, na które do tej pory trafiłam w Avonie.











Jedyną zaletą tego kosmetyku jest jego cena, dostępność i dość fajna, średnio gęsta konsystencja. Jednak działanie jest najważniejsze, a tu z działaniem jest totalnie do bani! Odżywka z moimi włosami nie robiła kompletnie nic - nie odżywiała ich, nie nadawała im miękkości, nie ułatwiała rozczesywania, nie nabłyszczała, nie nawilżała włosów. No NIC NIC NIC!









                     

Suche szampony to dla mnie rewelacyjny "wynalazek", więc postanowiłam wypróbować suchy szampon jakieś innej marki niż tylko w kółko Batiste. Ten kosmetyk okazał się niestety okropnością i totalnie nie sprawdził się w swojej roli. Odświeżał włosy w bardzo, bardzo delikatny sposób i zaledwie na 2-3 godzinki, a dodatkowo pozostawiał na włosach nieładny biały osad, więc kompletnie nie nadawał się do moich ciemnych włosów. Jedynym plusem tego kosmetyku był tylko jego przepiękny zapach, ale jest to niestety za mało.







Kolejny kosmetyk, który z włosami nie robił po prostu NIC! Zwiększenie objętości włosów równe zeru! Szkoda na niego każdej złotówki.







Jestem osobą która nie lubi zbyt długo czekać na działanie produktów do demakijażu. Nie lubię zmywać makijażu i chcę, aby przebiegało to jak najszybciej i bez żadnych problemów. Dla mnie płyn do demakijażu nalany na wacik i przyłożony do oka ma w ciągu max 30 sekund rozpuścić makijaż, albo przynajmniej jego rozpuszczanie ma być dla mnie widoczne. Według producenta, ten płyn powinien zmywać każdy rodzaj makijażu, także ten wodoodporny. Niestety w tym przypadku producent zapewnia nam złote góry, bo preparat kompletnie nie radzi sobie z kosmetykami wodoodpornymi. Uwielbiam mocno podkreślać oczy i pomimo tego, że nie zawsze używam do tego choćby wodoodpornej mascary, płyn nie poradził sobie z mocniejszym makijażem. Owszem, świetnie sprawdza się do zmywania delikatnego makijażu, jednak jeśli ktoś szuka preparatu do usuwania makijażu wodoodpornego - radzę poszukać gdzieś indziej.


























Jeśli chodzi o płyn do demakijażu z L'Oreala, to jest jeszcze gorzej niż w przypadku wyżej wymienionego płynu z Bourjois! Ten preparat to według mnie totalna klapa, bo kompletnie nie usuwa jakiegokolwiek makijażu - ani delikatnego, a już tym bardziej i nie tego mocniejszego. Faktycznie, producent informuje, że płyn działa bardzo delikatnie i łagodnie, ale czy to też oznacza, że nie działa w ogóle? W tym wypadku podczas wykonywania demakijażu wacik jest praktycznie czysty - zmywa jedynie tylko cienie, ale o tuszu nie ma mowy. Powiem Wam szczerze, że znam wiele dziewczyn, które polecają ten płyn, bo jest taki świetny i rewelacyjny. Ale ze mną to tak zawsze - co sprawdza się u miliona innych dziewczyn, u mnie niekoniecznie... :/




























Pamiętam, że kupiłam ten krem z myślą o kosmetyku, który mógłby zastąpić mi maszynkę i sprawić, że moje nogi będą w kilka chwil gładkie jak pupcia niemowlęcia. Kosmetyk okazał się totalna klapą - musiałam czekać ponad 10 minut aby włoski zaczęły schodzić, co wcale mi się nie uśmiechało, bo co niby miałabym robić przez 10 minut w łazience cała wysmarowana jakimś kremem, który dodatkowo śmierdział na kilometr?







Pamiętam, że kupiłam go zachęcona przede wszystkim ładną buteleczką i przepięknym zapachem (ah te baby). Nie wiem co się stało (na pewno się nie przeterminował, bo skrupulatnie i systematycznie sprawdzam daty używanych produktów), ale kompletnie zmienił zapach. Płyn pachnie tak paskudnie, że nie mam odwagi i przede wszystkim ochoty wąchać czy tym bardziej nakładać to coś na twarz. Zostało mi go jeszcze sporo, bo ok. pół buteleczki, a że szkoda mi go wyrzucić, stosuję go do mycia pędzli, z czym radzi sobie naprawdę extra.




















Na samą myśl o tym kosmetyku mam ciarki, choć pamiętam, że pomógł mi na jakiś czas zniwelować sińce i opuchnięcia pod oczami. Wyrzuciłam go do śmieci, ponieważ nie cierpiałam tego roll-ona, który był przeraźliwie zimny i po pewnym czasie jego nakładanie zaczęło mi po prostu sprawiać ogromny ból. Dzięki temu produktowi, przekonałam się jednak, że nie lubię kremów pod oczy właśnie typu roll-on.










Ten szampon okazał się być moim totalnym koszmarem! Po umyciu moje włosy były okropnie, okropnie przesuszone, szorstkie i trudne do rozczesania. Nawet odżywka nie pomagała w ich nawilżeniu. Na głowie zrobił mi się jeden wielki kołtun i wiedziałam, że już więcej po niego nie sięgnę. Wszystko co napisał o nim producent jest dla mnie bzdurą, że niby włosy "po umyciu łatwo się rozczesują, są miękkie, lśniące i puszyste" ?! To najgorszy szampon jaki kiedykolwiek miałam okazje używać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz